Nasze spływy

Spływy

Spływy do których możesz dołączyć!

Spływy własne, wielodniowe (zwykle 4-7 dni) organizowane trochę „dla siebie”, niezależnie od zamówień klientów, ale dostępne dla wszystkich. Ceny specjalne – tanio, w zasadzie „po kosztach”, choć czasem w odległych miejscach (wtedy bywają dłuższe, nawet do dwóch tygodni). Zapraszamy!

Organizujemy taki spływ jeden lub dwa rocznie. Zwykle na Boże Ciało i na przełomie lipca i sierpnia. Informujemy o nich w tym miejscu, poniżej. Dodatkowo bywają krótsze, jednodniowe, w bliższej okolicy (o nich trzeba się dowiadywać telefonicznie, często są planowane z małym wyprzedzeniem, spontaniczne). 

Szczegóły, w tym finansowe, ustalamy z zainteresowanymi – piszcie lub dzwońcie.

Zaproszenia ukazują się na co najmniej miesiąc przed spływem.

Po spływie publikujemy krótką relację.

Czarna Hańcza

Spływ późnowiosenny w 2023

Termin: 7-11 czerwca

Rzeka: Czarna Hańcza na odcinku od Jeziora Wigry do kanału Augustowskiego.

Bardzo łatwa, masowo pływana. Jedyne czego się obawiamy, to tłoku, a przez to m.in. trudności z noclegami.

Zapraszamy serdecznie.

Czarna Hańcza, bieg środkowy

Relacja ze spływu Czarną Hańczą

To rzeka piękna ale krótka. Naprawdę nie śpiesząc się, wypływając z jeziora Wigry na przepłynięcie potrzebowaliśmy 2,5 dnia. Dalej płynęliśmy Kanałem Augustowskim. Zaskoczył nas urokliwymi i naprawdę bardzo czystymi jeziorami. Wszędzie, zarówno na rzece, jak i nad jeziorami jest dużo pól namiotowych – z jednym wyjątkiem – w środkowym biegu jest dość długi odcinek bez żadnego, brzegi nie sprzyjają. Ale też większość poletek jest we wsiach, urządzane są przy gospodarstwach, a w lasach, na ternach dzikich, jest mało miejsc noclegowych, a jak się już zdarzają, to niezbyt wygodne. Jednak głównym problemem jest ich przepełnienie – zwłaszcza przed tym środkowym, leśnym odcinkiem. Warto planować nocleg nieco wcześniej lub już za nim. Trzeba też pamiętać, że obecnie wszystkie miejsca noclegowe są tu płatne i to nie mało. Zresztą wszystko jest tu teraz drogie – nawet zakupy w dość niezwykłych, rozkładanych tylko na dzień „barkach przydrożnych” czyli stolikach z różnymi lokalnymi i często własnoręcznie robionymi specjałami (w tym i alkoholowymi) mogą być mocno obciążającym wydatkiem. To zresztą przemiły folklor i gospodarność, a przy tym jakie fajne przeżycie dostać ciastko czy kielicha prosto do kajaka, podczas przepływania. Zwykłych barków z własną produkcją też pełno. Ale wracając do uroków rzeki, bo naprawdę jest wyjątkowa – woda czysta, roślinność bujna, ale nie przeszkadza w spływie, brzegi ładne, raz można płynąć w cieniu, raz w pełnym słońcu, koryto się dzieli można wybierać drogę, a przeszkód jakichkolwiek brak (czy to jazów, zapór czy choćby zwalonych drzew). Co jest niewątpliwie zaletą, bo tłok na rzece utrudnia wiosłowanie i bez tego. Wyobrażam sobie zatory powstające przy jakiejkolwiek przeszkodzie.

Płynęliśmy Czarną Hańczą w 1985 roku i porównanie było dość szokujące, rzeka jest nieco inna (tamta była dziksza, zwłaszcza brzegi nie zagospodarowane), ale głównie zmieniła się liczba kajaków i innego sprzętu (np. SUPy). Wtedy byliśmy na rzece sami, nie spotkaliśmy nikogo (no, trzeba przyznać, że pogoda tez nie była wtedy super i odstraszała pewnie), ale obecnie liczba ludzi na wodzie jest niesamowita (pogoda tym razem dopisała) – ponieważ dominują spływy jednodniowe, to do chyba tysiąca płynących jak my (z noclegami) trzeba doliczyć wiele tysięcy tych jednodniowych. W sumie rzeka wypełniona kajakami, płynie się w tłoku i trzeba ciągle uważać by nie było kolizji. Zwłaszcza z tymi co już mają więcej procent we krwi.

Jednak pomimo to, rzeka jest ciągle warta gorącego polecenia, tak samo jak Kanał i jezioro Wigry (pierwszy nocleg zachwycał m.in. widokami na wyłaniającą się z nad trzcin bryłę klasztoru i wielkością jeziora – a to przecież tylko jego jedna odnoga. Spływ bardzo udany, wszyscy zadowoleni i pełni wspomnień.

Łeba – górny odcinek

W roku 2022 spływ rzeką Łebą

Termin 15-19.06

Rzeka: Łeba, górny i środkowy bieg, ok. 75 km, lub mniej jeśli będzie ciężko.

Miejscami trudna, szybka, płytka i kamienista. Miejscami uciążliwa, sporo przeszkód. Mimo to nawet początkujący dadzą radę – będziemy sobie pomagać, spływamy niewielkie odcinki dzienne.

Proszę chętnych o kontakt i rezerwację sprzętu.

Koszty do ustalenia indywidualnego, wypożyczenie jak w cenniku, koszty dowozu dzielimy na wszystkich uczestników, dojazd własny. Zgłoszenia jak zawsze – telefon lub mail.

Zapraszamy!

Łyna, środkowy fragment górnego biegu

Króciutka relacja ze spływu Łebą górną.

Łeba okazała się ładną rzeką, ale spływ dość trudny… Po prostu wody było zbyt mało i stąd więcej chodzenia niż pływania. Swoje dołożyły bobry, zwalając mnóstwo drzew, a czasem tworząc prawdziwe tamy (choć to akurat nie było uciążliwe, a fajne). Płynący na jedynkach nie mieli aż tyle powodów do narzekań – zresztą generalnie, jak ktoś słusznie zauważył „percepcja tej rzeki zależała od zanurzenia”. Przebiegi zatem były więcej niż skromne, stąd tylko Łeba górna, do Tłuczewa. 2-3 duże przenoski przy pstrągarniach. Polecam rzekę na tym odcinku, ale raczej przy wyższym stanie wody. Bardzo malownicza, zmienna i ciekawa. Miała tylko jedną wadę – woda nie jest czysta, a miejscami wręcz potrafi zaśmierdzieć. I to jednak przy wyższej wodzie może być mniej zauważalne. Noclegów pełno, zwykle po 5-10 minutach znajdowaliśmy ładne miejsce, choć większość nie w lesie, a nadbrzeżnych łąkach. Generalnie wszyscy wrócili zadowoleni, choć wielka w tym zasługa dobrej pogody. Na środkową Łebę zapewne się jeszcze wybierzemy. A z górnej filmik:

Rzeka Piława

W 2021 płyniemy Piławą na Pomorzu

Termin 2-7.06

Rzeka: Pilawa, ok. 90 km (wariant maksymalny).

Podobno bardzo łatwa a urokliwa, woda czysta, sporo jeziorek w górnym biegu. Płyniemy bez pośpiechu.

Proszę o kontakt i rezerwację sprzętu, pewnie jak zwykle zabraknie akurat tych pożądanych modeli – więc kto pierwszy, ten lepszy.

Piława, bieg środkowy

Spływ Pilawą (2-7 czerwca 2021) – krótka relacja

Pogoda była piękna prawie przez cały czas, co bardzo przełożyło się na nastroje – spływ wydał się wyjątkwo ładny i przyjemny. Woda w rzeczce (bo prawie do końca była to płytka – ale nie za płytka!, tak na granicy, niewielka rzeka) bardzo przejrzysta aż do Szwecji – potem niestety zanieczyszczona. Ponieważ ton na tym spływie nadawali bardzo młodzi (9 osób poniżej 12 lat) na postojach dominowały gry, radosna kąpiele, zabawy. Czasem ćwiczenia wiosłowania. Noclegi bardzo różne – na polu z plażą nad jeziorem, na niesamowicie dzikiej wyspie, nad krystalicznym odcinkiem rzecznym… W naprawdę pięknych lasach. Wszędzie komfortowo dla sporej grupy (20 osób), z dobrymi miejcami na długie siedzenie przy ognisku.

Pilawa w tym odcinku przepływa wiele ciekawych, dość różnych jezior, co powoduje ogromną róznorodnośc otoczenia, ale też wiekszy wysiłek, bo prąd nie pomaga. Nie wiem czy więcej nie było pływania po jeziorach niż rzece. Część tych jezior jest zaporowa, stąd przenoski na tamach (jeden jaz dość wysoki). Niestety wszystkie zapory są raczej niespływalne, a przenoski czasem niekomfortowe, choć niedługie. Wózek niestety na nich niewiele pomoże, lepiej przenosić w kilka osób. Innych przeszkód, jak zwalone drzewa, prawie nie ma, niskich mostków itp. wcale. Za to jest kilka przepustów rurowych, fajnych do spłyniecia.

Słowem, spływ bardzo rekreacyjny, rzeka naprawdę urokliwa, spotyka się niewielu innych spływowiczów. Choć dzięki licznym jeziorom poziom wody jest dość stabilny, to trzeba uważać by nie trafić na niski (np. późne lato, susza) bo wiele odcinków może być zbyt płytkich. Generalnie rzeka do szczerego polecenia. Smutne, że już całkiem rzeczny i też niebrzydki odcinek w dół od Szwecji jest brudny i śmierdzący.

Górna Krutynia 

Pandemicznie Krutynią w 2020

W 2020 roku spływaliśmy Krutynią od Jeziora Gielądzkiego do Zgonu. Rzeka niewielka i w zasadzie na krótkich odcinkach między licznymi i sporymi jeziorami. Dzięki pandemii w miarę pusto (ale w normalnym czasie musi być tu naprawdę gęsto) i nie mieliśmy problemu z noclegami. Jednak większość dobrych miejsc to płatne pola (za to z podstawową przyjazną infrastrukturą). Wyjątkiem – i to pięknym, przyjaznym i oferującym niezrównaną kąpiel, plażę i inne dogodności – była Wyspa Miłości na jeziorze (chyba Zyzdrój), bezpłatna i niemal dzika. Jedynym problemem było paliwo na ognisko, trzeba było popłynąć do lasu na brzegu jeziora by je przywieźć. Jak przystało na rzekę tak turystyczną, niemal nie ma przeszkód, choć jest kilka przenosek. Pogoda niestety była słaba, choć bez deszczu, to dość dużo zachmurzenia, wiatry i niezbyt ciepło. Tym niemniej spływ udany i wielu osobom podobał się bardzo. Taka niezbyt wymagająca, prowadząca głównie przez jeziora, zagospodarowana trasa do nieśpiesznego płynięcia.

Krutynia, wyspa na jeziorze Białym

Dadaj – Pisa Warmińska

Spływ 2018

W 2018 roku spływamy z Biskupca do Olsztyna – Jedna rzeka czworga nazw – początkowo Dymer potem Dadaj następnie Pisa Warmińska i w końcowym odcinku Wadąg, uchodzący do Łyny.

Może nie być łatwo, bo rzeczki nieduże i raczej mało pływane, ale za to dzikie i pięknymi jeziorami po drodze. I niedaleko.

Zapraszamy!

Dadaj, wąwóz

Spływ Dadajem i Pisą Warmińską (oraz fragmentem Wadąga)

Niestety na już początku okazało się, że przy tak niskim stanie wody spływ Dymerem byłby bardziej chodzeniem niż płynięciem, zatem zmieniliśmy plany i rozpoczęliśmy nie jak zamierzaliśmy od jeziora Kraksy, a od wielkiego i pięknego jeziora Dadaj. Samo jezioro zajęło prawie cały dzień, ale było warto. Po wpłynięciu  jest kilkaset metrów stojącej, niezbyt ciekawej rzeczki. Ale później zaczyna się zalesiony wąwóz gdzie rzeczka zamienia się niemal w górski potok gdzie trzeba ostro lawirować między kamieniami. Jest czysta i niezwykle piękna, zupełnie tu niespotykaną urodą. Niestety to odcinek tylko kilkukilometrowy, poniżej wąwozu rzeka normalnieje, choć nadal jest ładna. Jeziora też urocze choć płynęliśmy w takim upale, że marzyliśmy by z nich uciec, jak z rozgrzanej patelni. Poniżej rzeczka rośnie i zmienia się w Pisę Warmińską. To niezbyt ładna, otoczona podmokłymi terenami, głównie leśnymi, rzeka. Powolna i już nie tak czysta. Miejscami zaśmiecona. W Barczewie jedna z najgorszych znanych mi przenosek (nawet posiadając wózek) – nieoczywista, tłok przy wyjściu (ustawia się i wyciąga tylko pojedyncze kajaki), długa i prowadząca po ulicach miasta, a kończąca się kilkumetrową kamienną ścianą z wielkimi „schodami”, gdzie spuszczenie łodzi jest bardzo trudne. A trafia się do rzeki już mocno brudnej i w pełni „skanalizowanej”. Za to kończy się w pięknym, częściowo zalesionym i oferującym super noclegi jeziorze Wadąg. Dalej rzeka przyjmuje nazwę jeziora i w zasadzie niemal jeziorem pozostaje – tyle że zaporowym. Niezbyt ciekawe płynięcie stojącą wodą przez zaludnione tereny. Potem jest lepiej, ale skończyliśmy spływ kilka kilometrów przed ujściem, zatem nie znamy końcowego odcinka.

Generalnie, o ile Dadaj, zwłaszcza na odcinku w leśnym wąwozie jest jedną z najładniejszych rzeczek w południowo wschodniej Polsce, to dalsze odcinki nie są warte spłynięcia. Zatem polecam trasę przez jezioro Dadaj do początku Pisy Warmińskiej, najlepiej wiosną.

Dubisa

Spływ 2017

Plan spływów własnych na rok 2017 jest w przybliżeniu taki:

  1. Boże Ciało, czyli 13-18 czerwca – Dubisa, (Litwa, prawy dopływ Niemna poniżej Kowna) – krótka relacja poniżej.
  2. Letni: pierwsza połowa sierpnia: Skarlanka.

Proszę o zgłaszanie się – więcej informacji będę mógł podać jak będzie wiadomo, ile jest chętnych osób i bliżej terminu spływu.

Także, jeśli nie masz pewności, czy chcesz płynąć, za mało wiesz – pytaj, może rozwieję wątpliwości.

 

Dubisa, bieg środkowy

Spływ Dubisą (13-18 czerwca 2017) – relacja

Rzeka okazała się piękna, czysta i całkowicie bez przenosek. Kilka kamienistych progów po dawnych młynach było doskonałym urozmaiceniem, ale trudności nie sprawiły. Także miejsc noclegowych i pięknie przygotowanych (a w zasadzie pustych) pól namiotowych jest tam zadziwiająco dużo (choć oczywiście akurat tych, na które liczyliśmy płynąc w deszczu, nie było). No, właśnie – pogoda… Czerwcowe ostre słońce i bezchmurne niebo zachęcały do kąpieli w czyściutkiej wodzie i przyczyniały się do aż za mocnej opalenizny – tak do około godziny 16.00. Potem (codziennie) burza i mniejsza lub większa ulewa przez kilka godzin. Późnym wieczorem przejaśnienie i noc już pogodna – zatem dało się wszystko wysuszyć i rano ruszać w dobrych nastrojach.

Niestety, przy takim, nienajwyższym, stanie wody rzeka nie jest zbyt bystra. Ma niewiele odcinków troszkę szybszych (głównie fajne do spłynięcia stare progi młyńskie), ale niewiele (zdjęcia mogą zmylić) i w większości płynie się głównie siłą własnych rąk, bo prąd jest niemal niewyczuwalny. Jednak piękne, otwarte brzegi, naturalność rzeki (w zasadzie nie ma nad nią większych miejscowości, a i tych mniejszych niewiele) i późnowiosenna przyroda (lato przychodzi tam kilka tygodni później niż w centralnej Polsce) powodowały, że powolność płynięcia stawała się naturalna, a nieco większy wysiłek nie przeszkadzał. Warte uwagi są też niesamowite – zadbane, wygodne, piękne i duże – pola namiotowe, na których noclegi były przyjemnością (nie wiem czy oficjalnie darmowe, ale do nas nikt nie przychodził po pieniądze).

Na mnie osobiście ogromne wrażenie zrobił Niemen (do którego Dubisa uchodzi) – nie tylko nieco dziki, o naturalnych pięknych, brzegach, ale też jednocześnie majestatyczny w swej wielkości (chyba niewiele mniejszy od dolnej Wisły). Z silnym prądem, przybrzeżną roślinnością, licznymi plażami i zadziwiająco czystą wodą. To rzeka niewątpliwie warta by nią kiedyś spłynąć.

A zatem, Dubisę wraz z kilkudziesięcioma kilometrami Niemna poniżej jej ujścia mogę gorąco polecić – a zwłaszcza w początkach czerwca, gdy przyroda jest najbujniejsza, a ludzi jeszcze niewielu.

Skarlanka (sierpień 2017)– prawdziwej rzeczki okazało się, że jest 300 m, od tamy Brodzkiej do ujścia. To raczej system połączonych pięknych, niewielkich, czystych jezior. Trudny był, bo płytki i zamulony tylko pierwszy fragment z jeziora Łąkorz na Partęczyny, potem już bez trudu – ale po stojącej wodzie. Szczególnie polecam popłynąć w odnogę na jezioro Ciche. Naprawdę jest ciche i daje wypocząć, zresztą większość jezior ma tu wodę czystą i roślinność piękną. Mętny jest fragment „rzeczki” przed zaporą w środkowym biegu, ale za to czuliśmy się jak w dzikiej Amazonii. Generalnie – spływ super i nie męczący, godny polecenia.

Dunajec i Biała

W roku 2016

Zapraszamy na spływ rzeką Białą (1 dzień) i Dunajcem (od Wróblówki do zbiornika Rożnowskiego). Noclegi stacjonarnie w schronisku w Krościenku, dowóz na etapy autokarem, pływamy na pusto. Sprzęt nasz, wpisujcie się.

Planujemy też 1 dzień chodzenia po Pieninach.

przełom Dunajca

Krótka relacja ze spływu Dunajcem i rzeką Białą (22-28 maja 2016) 

Pierwszy dzień – Biała. Niestety stan wody niski, dużo kamieni, woda płytka i wodować musieliśmy znacznie niżej niż było planowane. Rzeka zasadniczo niebrzydka, ale mętna i w głębokim korycie (ta niska woda) więc widać niewiele czasami nudno. Trochę bystrzy i rozmytych progów.

Dunajec, dzień pierwszy – rzeka przepiękna, przejrzysta, wody pod dostatkiem, tylko czasami  nurt pod brzegiem zarośniętym wikliną, trudno się zmieścić. Od Nowego Targu nie ma już trudności, rzeka szeroka, wolniejsza bo co i raz progi, ale niskie, spływalne. Trudne bystrza (zwłaszcza, że łapie nas mocna burza) ale generalnie odcinek super. Kilka wywrotek, część na skutek wcześniejszych problemów (zerwanie ścięgien, mocne stłuczenie kolan), ale wszystko kończy się dobrze – niewątpliwie wielu pomagają w tym założone kamizelki asekuracyjne.

Drugi dzień – przełom Dunajca. Tu rzeka już duża, krajobrazy piękne, pogoda tym razem bez większych niespodzianek, dopływamy do Krościenka. Wieczorem przemiły mecz piłki nożnej z miejscowymi chłopakami.

Trzeci dzień to tor kajakarstwa górskiego i w ogóle rzeka typowo górska. Kolejne dni podobnie (omijamy zbiorniki zaporowe), choć płynie już tylko niekontuzjowana cześć składu. Generalnie super rzeka, pod każdym względem – ale trochę wymagająca i dająca dreszczyk emocji. Piękno otoczenia nieporównywalne. Szkoda tylko, że część z nas nie mogła spłynąć całości i że część trasy zajmują sztuczne jeziora.

Podsumowując – Dunajec jest super (choć to co innego niż pływanie nizinne, nie każdemu się spodoba) i polecam gorąco, zaś Biała przy tym niskim stanie wody – raczej nie. Przy wysokim za to, może być (jak sądzę) niebezpieczna.

Filmik z Dunajca: https://www.youtube.com/watch?v=f5cAyQt6Y8I

 

Tego lata płynęliśmy na spływach jednodniowych Iławką i Drwęcą.

Uła, Mereczanka, Niemen

2015

Zapraszamy na spływ na Litwie rzekami Ułą, Mereczanką i Niemenem. 

Podobno Uła bardzo ładna mało ludzi a z miejscami na nocleg łatwo, może poza terenem Parku.

Z Suwałk dojazd na miejsce autokarem, powrót także.

Zamawiajcie sprzęt, bo nie jest go wiele, kto pierwszy ten lepszy.

Koszty większe o dojazd z i do Suwałk i o bilety do Parku Narodowego. 

Uła, bieg środkowy

Relacja ze spływu Ułą i Mereczanką

To była wyprawa pełna wrażeń. Pierwsze awarie przyczepy już w chwili wyjazdu doprowadziły do obsunięć czasowych, które potem tylko się pogłębiały. Po przesiadce do busów wydawało się, że pomimo zapadłej nocy wszystko już będzie dobrze. Niestety fatalny stan dróg którymi jechaliśmy doprowadził do kolejnych uszkodzeń jednej z przyczep, tak że musieliśmy ją wymienić. Już na Litwie Autobus złapał gumę a potem się zepsuł. Wskutek, szczęśliwie pomyślnych, napraw znów straciliśmy kilka godzin. W rezultacie na start spływu dotarliśmy, zamiast po południu, o szóstej rano. Nie było sensu iść spać, wyruszyliśmy od razu. Jednak niewyspanie okazało się zgubne – oddaliśmy dwa wiosła by wróciły z autobusem, okazało się, że jednak potrzebne…

Początek rzeki ładny, ale nie powalający, potem było coraz lepiej. Dotarliśmy do super miejsca – na pięknie przygotowanym do noclegu pasku lądu między jeziorem a rzeką, zatem mimo młodej pory zdecydowaliśmy się na fajrant. Kąpiel rewelacyjna. Kolejne dni to rzeka już tam piękna okazywała się coraz piękniejsza. Kolejny nocleg przywitał nas milionami krwiożerczych meszek, trudno było wytrzymać chwilę poza namiotem. Za to w nocy przeżyliśmy niespodziewany silny mróz -5 stopni (np. woda w wiadrze cała zamarzła).  Co w zestawieniu z ponad 34 stopniami za dnia jest chyba życiowym rekordem wszystkich na spływie. Rano podczas śniadania przeszli ludzie z kajakiem. Potem następni i kolejni. Potem już cały, niekończący się wężyk ludzi z kajakami, co najmniej 60 osób. Zeszli, popłynęli. Gdy ruszaliśmy okazało się, że zginęły kolejne wiosła. Niestety były identyczne do tych które nieśli Litwini – musieli przez pomyłkę zabrać. Goniliśmy ich cały dzień, co trudne nie było – okazało się, że to wyjazd integracyjny i integrowali się zdecydowanie, tak mocno, że część wypadała nieprzytomna z kajaka, i dalszą trasę pokonywali jak korki od licznych opróżnionych butelek. Dobrze, że w kapokach i na powierzchni wody. Kilka kajaków zgubili, ale naszych wioseł nie i po dotarciu na ich metę, udało się odzyskać. Ponieważ część z nas płynąć musiała bez wioseł, tamże zanocowaliśmy. To był, pomimo przygód, super dzień, trudno o ładniejszą i bardziej przyjazną rzekę – przeszkody są liczne, ale łatwe dając mnóstwo urozmaicenia, brzegi to często wysokie skarpy, gęste lasy świerkowo-sosnowe dające upragniony w takiej temperaturze cień i w ogóle wszystko przepiękne. Podobnie prze kolejne dni. Praktycznie jedna większa, ale wygodna przenoska.

Mereczanka okazała się sporą rzeką, ale wbrew wcześniej zasłyszanym opowieściom, dość powolną – zapewne przez niski poziom wody. Trochę mętna, zasadniczo może niebrzydka, ale mi po Ule wydała się nudna. Z powodu wszystkich przygód i opóźnień mając co najmniej jeden dzień mniej, nie popłynęliśmy już Niemnem, jedynie kilkaset metrów do „punktu odbioru”. Ale też nikt nie miał chyba dużej chęci na taką wielką rzekę. Warto wspomnieć, że na ostatnim noclegu spotkaliśmy grupę prowadzoną przez starego znajomego Jana Kramka z towarzystwa Litwa-Łotwa-Estonia, który kilka lat wcześniej namówił nas na Gauję i w ogóle Łotwę. Co dziwne, spotkanie z jego grupą było średnio sympatyczne, czuliśmy się, jakby miano nam za złe, że wchodzimy na „ich teren”. Zresztą wieczorem odjechali.

Podsumowując Uła jest rzeką wyjątkowo piękną i stworzoną do spływów – jak się okazało, wszelkiego rodzaju. Pomimo tego uroku, ludzi na niej niewielu (minęliśmy tylko ten jeden spływ jednodniowy) a nad nią prawie wcale – jest kilka malutkich wiosek. ale nikt tam właściwie nie mieszka na stałe. Ułę polecam naprawdę bardzo gorąco. Mereczankę natomiast warto chyba zwiedzić od źródeł, a nie tylko w dolnym biegu i raczej przy nieco wyższej wodzie – wtedy zapewne będzie ciekawiej. 

Wszystkie przygody skończyły się w końcu bez większych konsekwencji, za to będzie co wspominać. Na Litwę na pewno wrócimy, choć nie wiem czy znajdziemy rzekę ładniejszą od Uły.

W to lato popłynęliśmy jeszcze kilka razy na spływy jednodniowe – Pasłęką na odcinku poniżej młyna Kasztanowo, kawałkiem Drwęcy i Skarlanką.

Pilica górna

2014

Rzeka – górna Pilica, zaczynamy poniżej Szczekocin, dopływamy zapewne co najmniej do Przedborza. Rzeka bardzo łatwa, w zasadzie prawie bez przeszkód, na początku sporo jazów, może być skakanie jak na Tanwi.

Sprzęt: poza naszym. kajaki „dwójki” można dobrać od tych co nas zawiozą na start – wypożyczalnia ELKO, są tam Visty. Kanadyjki, jeśli zabraknie, trzeba zabrać po drodze z Tomaszowa ale mają tam tylko 3 więc zamawiać trzeba szybko.

Pilica górna

Drobna relacja ze spływu Pilicą – odcinek górny

Spływ okazał się dużo ciekawszy niż się spodziewaliśmy, choć nie tak komfortowy, miejscami nawet uciążliwy. Nienajlepsza i bardzo zmienna pogoda (czasem dość zimno, burze i częste chmury, a czasem ostre, parzące skórę słońce), nienajczystsza rzeka i sporo utrudnień, nie tylko na przenoskach a przede wszystkim mało miejsc nadających się na nocleg. Za to dużo fajnych, spływalnych (lub prawie spływalnych – bywało, że na najwyższych woda się wlewała) i bezpiecznych progów, alternatywne koryto rzeki na wielu kilometrach, spore dopływy nie tam, co na mapie, piękne piaszczyste skarpy i (przez pierwsze dni) tereny niepenetrowane przez turystów. Ostatni dzień odpoczywaliśmy, uznaliśmy, że wystarczy nam dopłynąć do Przedborza – a miejsce noclegowe było super – bardzo wygodne i ładne, na wielkiej piaszczystej skarpie. Generalnie zapamiętamy ten spływ głównie przez pryzmat tej skarpy i  jako skakanie z progów oraz mnóstwo niespodzianek choć i ładnych miejsc było naprawdę dużo. Chętnie na Pilicę wrócimy, ale może warto poczekać, aż się oczyści – tu, w górnym biegu jeszcze było znośnie, ale znając rzekę ze Spały czy jeszcze niżej  spodziewać się można niefajnej wody. 

Tego roku popłynęliśmy też Wiepszą (ale w małym gronie) – rzeka piękna i dość czysta, było super, ale ostatni dzień – ponad dwadzieścia kilometrów do morza, trzeba było sobie darować… Nuda (prawie same trzciny) i woda już brudna i prawie stojąca.

Poprzednie spływy:

2013: Wda Młynki-Żur
2012: Tanew; Ogre (Łotwa)
2011: Brda do Woziwody; Wda do Młynków
2010: Venta (Litwa, Łotwa); Marózka
2009: dolna Drwęca; Gauja (Łotwa-całość)
2008: górna Słupia; Łupawa; górna Drwęca
2007: Gołdapa; Łyna; Wałsza; Pasłęka od Wałszy do ujścia
2006: Wel; Pasłęka od Isąga do ujścia Wałszy; środkowa Drwęca
Przed 2006: Pisa, Narew od ujścia Biebrzy, Jeziora Mazurskie, Białawka-Wyszka, Czarna Hańcza, Biebrza z Nettą i Kanał Augustowski, Wisła od Warszawy do Szkarpawy, Kanał Elbląski, Świder (dolny bieg), Bug (od Małkini do Modlina), Sapina od Kruklina, Krutynia od Ukty.

O wszystkie te rzeki można (czasem trzeba) nas pytać, choć oczywiście im dawniej płynęliśmy, tym informacje mniej aktualne. Kilka rzek płynęliśmy ponownie lub kilka razy (tu zapisane tylko pierwsze przepłynięcie), wiemy jak bardzo mogą się zmienić.

Czekamy też na propozycje tras-rzek na których warto zorganizować spływ.